Zanim powstały obecne apartamenty, nasza Lawenda przeszła dwie metamorfozy. Przeczytajcie jak rozpoczęła się nasza przygoda.

Było lato 2004 roku. Nasi przyjaciele poszukiwali w Kotlinie Kłodzkiej jakiegoś starego pensjonatu do kupienia. Eksplorowali ten region od jakiegoś czasu i namówili nas na towarzyszenie im w jednej z wypraw. Pochodzimy z Warszawy i zupełnie nie znaliśmy tego zakątka kraju. Nasza pierwsza wizyta była prawdziwym odkryciem i miłością od pierwszego wejrzenia. Urzekł nas górzysty krajobraz i architektura tak różna od rodzimej z Mazowsza. Na każdym kroku czuć było historię tych ziem. Stare budynki, uzdrowiska, pałace i zamki, kopalnie i parki zdrojowe. Zachwyciła nas sudecka przyroda, skały ukryte  w lasach, kręte szlaki prowadzące do punktów widokowych z zapierającymi dech w piersi widokami, torfowiska i labirynty skalne. Byliśmy zauroczeni, a w dodatku nasi przyjaciele zaczęli snuć opowieść jakby to było fajnie gdybyśmy również zainwestowali w jakiś stary budynek. 

Zaczęli nam pokazywać różne piękne miejsca i obiekty i tak trafiliśmy na stary pensjonat w Lądku Zdroju. Budynek należał do Funduszu Wczasów Pracowniczych, nosił nazwę „Wisła” i nadal funkcjonował jako dom wczasowy. Rozpoczęliśmy rozmowy nt jego zakupu, ale jak się szybko okazało, działka pod budynkiem była bardzo mała. Teren kończył się ok 2 m od ścian budowli. Taka inwestycja nie miała sensu. 

Jednak nasi przyjaciele nie odpuszczali i któregoś dnia zadzwonili z nowiną. „Mamy dla Was dom. Jest na sprzedaż i jest jeszcze fajniejszy niż ten w Lądku”. Pojechaliśmy do Kudowy-Zdroju obejrzeć ten ”lepszy” dom i na miejscu zastaliśmy niezamieszkaną ruinę otoczoną ogrodem, w którym walały się sterty śmieci. Budynek również należał do FWP, więc dyrektor, który prowadził z nami wcześniejsze rozmowy, szybko udostępnił go do obejrzenia. Jak się okazało „Kryniczanka” była od 8 lat nieczynna i popadała w ruinę. Kiedyś znajdowała się w niej centralna stołówka dla kilku domów wczasowych FWP. Na parterze zastaliśmy dużą otwartą przestrzeń jadalni i pomieszczenia kuchenne. Na piętrach i poddaszu były pokoje. Dach przeciekał, wszystko było wilgotne i zatęchłe, w pomieszczeniach piętrzyły się śmieci, połamane meble i brudna wykładzina. To nie był zachęcający obrazek, ale my już jako studenci remontowaliśmy stare rudery, więc nie byliśmy wystraszeni.

I tak w listopadzie 2004 roku zostaliśmy szczęśliwymi nabywcami zrujnowanego, ale pięknego pensjonatu w Kudowie-Zdroju.